Naftalinowa lekcja
W ostatnim czasie bardzo często sięgam po Hrabala, a szczególnie po jego niezwykłe opowiadanie pt. Oświetlenie publiczne. W trakcie lektury, chociaż przez chwilę mogę sobie pożyć na przełomie XIX i XX wieku. Postanowiłem w tę wędrówkę porwać także szóstoklasistów. Ażeby – podobnie jak narrator opowiadania – „zakochali się w gazowych latarniach”.
„Nasze miasteczko najpiękniejsze jest w porze zmierzchu. W porze, kiedy oświetlone są wystawy wszystkich sklepów i magazynów, kiedy ludzie pracujący w sklepach jakby pięknieją, bo mają przed sobą wolny wieczór i część nocy […]. Kocham miasteczko, gdzie zapalają się gazowe latarnie…”.
W ostatnim czasie bardzo często sięgam po Hrabala, a szczególnie po jego niezwykłe opowiadanie pt. Oświetlenie publiczne. W trakcie lektury, chociaż przez chwilę mogę sobie pożyć na przełomie XIX i XX wieku. Postanowiłem w tę wędrówkę porwać także szóstoklasistów. Ażeby – podobnie jak narrator opowiadania – „zakochali się w gazowych latarniach”. Na ten dzień – na dzień owej lekcji – zrezygnowałem z prądu. Załatwiłem kilka lamp naftowych, których zapalenie spowodowało niemały ferment w pokoju nauczycielskim. Grono pedagogiczne z przymrużeniem oka przestrzegało: „Mateusz, tylko nie spal szkoły…”. Uczniowie, widząc mnie niosącego ogień, zagadywali: „Proszę pana, braknie dziś światła?”. Ale ja już kroczyłem do klasy. Ułożyłem lampy na ławkach. Wyłączyłem żarówki. Wszystko skumulowało się w płomień. Usiedliśmy wokół i zaczęliśmy rozmawiać, później czytać... Kroczyliśmy za panem Rambouskiem, który zapalał lampy gazowe, rozświetlał noc. Dyskutowaliśmy, interpretowaliśmy. W refleksję i zadumę wpędził nas szczególnie końcowy fragment:
„Wiedziałem, że jeśli kiedyś rano, gdy będę szedł do szkoły, albo jeśli kiedyś w południe, gdy będę ze szkoły wracał, a jeszcze świecić będą wszystkie latarnie gazowe w naszym miasteczku, będzie to oznaczało, że pan Rambousek w nocy, nad ranem umarł”.
I wtedy jeden z uczniów powiedział coś, na co sam nie wpadłem… Że śmierć pana Rambouska jest początkiem nowoczesności. Genialne. Zakończyłem zajęcia przewrotnie. Pytaniem: „Słuchajcie, może powrót do lamp naftowych nie byłby taki zły? Może znów zaczęlibyście ze sobą rozmawiać?”.
Niestety, nowoczesność okazuje się bardzo zazdrosną dziewczyną. Już dziś połowa klasy na przerwie wpatrzona była w swoje telefony i próbowała poradzić sobie z kolejnym etapem jakiejś gry. A ja? No cóż, otworzyłem Hrabala i zacząłem kroczyć za panem Rambouskiem z podniesioną głową, jakbym sam był latarnią gazową…