Felieton maturzysty
"Nie będzie już wywiadówek, z którymi idzie w parze pewna doza adrenaliny"
Rodzicejuż nie będą przygotowywać śniadań do szkoły, sprawdzać ocen w elektronicznym dzienniku. Nie będzie już wywiadówek, z którymi idzie w parze pewna doza adrenaliny. Teraz dopiero zaczyna się prawdziwa dorosłość... Nastał koniec naszej edukacji i zostaliśmy skazani sami na siebie.
Trzy lata minęły błyskawicznie. Taka jest już specyfika naszej szkoły. Duża ilość zajęć sportowych nie pozwala czasem nawet myśleć o czymś innym. Każdy z nas szedł do SMS-u z bagażem ambicji. W wielu przypadkach zostały one zweryfikowane przez rzeczywistość. Tylko nieliczni mają szansę zaistnieć w świecie piłki nożnej i futsalu. Czy to jednak powoduje jakąś niechęć do tej szkoły? Uważam, że to może być dobra lekcja, także dla młodszych kolegów, że nie zawsze się ziszczą nasze życiowe cele i trzeba mieć w zanadrzu plan B, a nawet C i D.
W szkole sportowej zawsze panowała świetna atmosfera. Bez wątpienia tak uważa większość obecnych absolwentów. Jest to skutek setek godzin na treningach, meczach, wyjazdach i oczywiście w szkole. To największy atut! Byliśmy dla siebie jak rodzina. Wszyscy, zaczynając od Pani Dyrektor, nauczycieli, trenerów, kończąc na pracownikach szkoły i obiektu... Stworzyliśmy świetny kolektyw, dzięki któremu z wielką przyjemnością chciało się uczęszczać do „rekordowej” placówki.
Nie byliśmy aniołkami. Wręcz przeciwnie. Często nauczyciele musieli podnosić na nas swój cenny głos. Jednak jesteśmy im wdzięczni, jaki trud włożyli, aby nas solidnie przygotować do matur. Nie zawsze im ukazywaliśmy tę wdzięczność, zasypiając na pierwsze lekcje, spóźniając się po treningach itd. Im człowiek jest starszy, tym więcej zauważa, dlatego na pewno każdy z nas będzie miło wspominał radę pedagogiczną. Mam nadzieję, że vice versa.
Przed nami jeszcze matury ustne, a po nich rozejdziemy się w swoje strony. Szkoła Mistrzostwa Sportowego wiele nas nauczyła. Takiej lekcji nie dałoby żadne inne miejsce. Pomimo, że nie wszyscy darzyli siebie wielką sympatią, nie zawsze dostawaliśmy pozytywne oceny - to wierzę, że zostaną nam w pamięci tylko te dobre wspomnienia, a wszelkie złe momenty odstawimy na bok. Skończył się pewien etap w życiu, lecz jak śpiewał Marek Grechuta: „Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy”...
Bartłomiej Malec, III LO