Z "Chmurołapem" w jednym zespole...
Czechowice-Dziedzice jeszcze pływały w snach, kiedy to z torbą na ramieniu wyszedłem w kierunku dworca. Kilka minut po piątej wsiadłem do pociągu i wyruszyłem do Warszawy...
Czechowice-Dziedzice jeszcze pływały w snach, kiedy to z torbą na ramieniu wyszedłem w kierunku dworca. Kilka minut po piątej wsiadłem do pociągu i wyruszyłem do Warszawy. W trakcie jazdy, obserwując przesuwające się za oknem krajobrazy, pomyślałem: „Boże! Żeby zawsze było zdrowie, pokój na świecie i... kilka złotych na podróże pociągami”. Uwielbiam koleje, najbardziej nieprzewidywalny środek transportu. Po cóż do stolicy? Na zaproszenie Zbigniewa Masternaka – prozaika (autora, m.in. Księstwa czy też wydanych w tym roku Nędzoli) i zarazem kapitana piłkarskiej Reprezentacji Polskich Pisarzy. Co prawda, jeszcze pisarzem pełnoprawnym zwać się nie mogę, to jednak sporo tekstów już spłodziłem, a i powieść Filozof spod czarnej topoli pomalutku się rozrasta.
W debiucie przypadło mi zmierzyć się z Reprezentacją Polskich Dziennikarzy. Naszą ekipą dyrygował pan Andrzej Grajewski – swego czasu współtwórca wielkich sukcesów łódzkiego „Widzewa”. Okazało się, że to człowiek z poczuciem humoru, wyluzowany, z dystansem do rzeczywistości. Wystawił mnie na środku pomocy. Boisko „pod balonem” na warszawskim Bemowie jest dość małe, ale za to sprzyja szybkiej grze. Mecz mógł się podobać obserwatorom i... nie tylko. Mnie też się podobało. Mogłem sobie pokiwać, postrzelać, po prostu fajnie się pobawić w moją ukochaną grę. Dziennikarze postawili twarde warunki, ale udało się nam - raczej zasłużenie - zwyciężyć (12:9). Po ostatnim gwizdku chciałem zagadać do Dariusza Tuzimka (dziennikarza NC+) i pogratulować mu ciekawych felietonów, ale był bardzo nabuzowany po porażce, więc skończyło się wyłącznie na uścisku dłoni.
Zwycięstwo w debiucie wypadało uczcić. Metrem i tramwajami dotarliśmy do obleganej restauracji U Szwejka. W kapitalnej atmosferze pogawędziliśmy o sporcie, literaturze, sztuce. Niestety, po przeszło dwóch godzinach trzeba było się zwijać na Dworzec Centralny. Około 18 odjeżdżał ostatni pociąg w kierunku Śląska. Wracałem do domu naładowany pozytywną energią. Koledzy pisarze, koledzy artyści okazali się całkiem niezłymi piłkarzami, a co ważniejsze – świetnymi, skromnymi ludźmi. Dziękuję im za zaproszenie, przygodę i wspólną zabawę.